Archiwa tagu: #life

Anomalia

Mam w głowie książkę, której sobie odmawiam od miesięcy. Anomalia jakiegoś francuskiego pisarza, czy pisarki. Sprawdzę później…

Anomalia flirtuje z thrillerem i science-fiction, elementy psychologicznej powieści obyczajowej godzi z surrealnymi, puszcza oko do netfliksowych seriali, a zarazem jest ultraliteracką konstrukcją, piętrzącą intertekstualne poziomy. Autorowi faktycznie udało się niemożliwe: stworzył oparty na suspensie bestseller dla szerokiej publiczności, a zarazem dzieło, które zadowoli najbardziej wyrafinowanych czytelników„.

Siedzi mi w umyśle jak obsesja. W nadziei na dobrą, w sensie wreszcie ciekawą lekturę. Większość po obiecujących początkach rozwija przewidywalnie nudne wątki, jak filmy na Netflixsie.

Anomalia to zjawisko nie mieszczące się w określonej normie. A to już pobudza wyobraźnię. Zobaczymy.

Wczoraj postanowiłam wybrać się na popołudniowy spacer. Po siedemnastej to nie mój czas na wychodzenie z domu. Zwykle preferuję poranki. Trochę marszu nie zaszkodzi, po dziesięciu godzinach przy komputerze i rosnącej z tego powodu masie. Zapakowałam do dużej torebki komórkę, portfel i cienką kurtkę. Jakbym przeczuwała burzę, która przyszła dopiero w nocy. Zaduch na ulicy przypominał pełnię lata, a nie październikową jesień. Hałas miasta wgryzał się w uszy jak robak. Skrzyżowania dudniły falą przelewających się samochodów, a powietrze było ciężkie od unoszącego się pyłu nad maskami zmęczonych kierowców.

Nie miałam siły. Marsz sprawiał mi trudność jak wymuszony bieg po długiej pracy. Nie dawał również upragnionej ulgi. Zmusiłam się do zrobienia kółka wokół parku i już czułam nadmiar ciężkości całego dnia. Jakieś 2 kilometry. Wystarczy. To jednak nie był mój dobry dzień. Wracając przy drodze między parkiem a stacją benzynową, na wzniesieniu zauważyłam jakieś dziwne fioletowe kwiaty. Nie znam takich roślin. Wspięłam się na górkę, żeby zobaczyć sporą plantację jasnofioletowych krokusów. Krokusy w październiku! Niesamowite.

Zawsze warto się ruszyć. Zawsze warto wyjść, mówię wtedy swojemu mózgowi… i jeść mniejszy obiad! Zapanuj wreszcie nad tym. Zapanuję.

W nocy zamykałam okna. Wiatr walił deszczem po szybach. W burzowych grzmotach było coś niepokojącego.

Dzisiaj planuję dłuższy spacer. Ale rano. Jak dojdą książki.

Deficyt natury

Richard Louv w swojej książce Ostatnie dziecko lasu ukuł pojęcie „Deficyt natury”. Książka szybko stała się lekturą dla nauczycieli i pedagogów. Dla mnie jest wspomnieniem o tym, czym kiedyś było dzieciństwo, taki „slow down” pod kamieniem, na drzewie, z patykiem i mrówką.

W książce znajdziemy m.in. wzmiankę o Howardzie Gardnerze, znanym z „inteligencji wielorakiej”.

Howard Gardner sformułował swoją słynną teorię inteligencji wielorakiej już w 1983 roku. Gardner przekonywał, że tradycyjne pojęcie inteligencji oparte na testach IQ jest zbyt ograniczone, proponując w zamian 7 rodzajów inteligencji, które miałyby objąć szerokie spektrum potencjału intelektualnego u dzieci i dorosłych. Zaliczył do nich: inteligencje językową (sprawność językową), inteligencję logiczno-matematyczną ( sprawność w liczeniu i dowodzeniu logicznym), inteligencję przestrzenną (dobra analiza obrazu), inteligencję cielesno-kinestetyczną (sprawność fizyczna), inteligencję muzyczną (sprawność muzyczną), inteligencję interpersonalną (znajomość samego siebie). Później dodał także ósmy rodzaj: inteligencję przyrodniczą (wrażliwość na przyrodę). Jako jej przykłady możemy podać Karola Darwina, Johna Muira i Rachel Carson. Grandę tłumaczył:

U podłoża inteligencji przyrodniczej leży ludzka zdolność do rozpoznawania roślin, zwierząt i innych elementów środowiska naturalnego, takich jak chmury czy skały. Wszyscy to potrafimy: niektóre dzieci (specjaliści od dinozaurów), a także wielu dorosłych (leśnicy, botanicy, anatomowie) osiągają w tym wyjątkową sprawność. Chociaż ta zdolność wyewoluowała niewątpliwie w celu lepszego radzenia sobie z elementami przyrody, obawiam się, że obecnie jest stosowana glinie w świecie wytworów ludzkich rąk. Świetnie radzimy sobie z rozróżnianiem na przykład marek samochodów, tenisówek i biżuterii, ponieważ nasi przodkowie musieli być w stanie rozpoznać drapieżne zwierzęta, jadowite węże i jadalne grzyby.

Howard Gardner

Monumentalne badania Gardnera, tak istotne dla rozwoju publicznej i prywatnej edukacji, przy pomocy najnowszej neurofizjologii próbowały wykazać obszary mózgu odpowiedzialne za poszczególne typy inteligencji… Niestety nie udało mu się jednak dokładnie określić obszaru mózgu związanego z inteligencją przyrodniczą. – Richard Louv, Ostatnie dziecko lasu…, 2014

Kiedy byłam dzieckiem podwórko było powszechnie uznawaną normą. Tam toczyło się życie. Tam doświadczałam pierwszych sukcesów i porażek. Byłam łąką i drzewami za blokiem. Betonowe blokowisko miało jeszcze spore kwadraty przestrzeni podzielone na pola rzepaku i działki ze starymi jabłoniami. Za górką było pastwisko ze wszystkimi polnymi kwiatami, na którym pasły się baranki w tym jeden czarny. Każdy z nas miał psa lub kota. Chłodziliśmy się w cieniu drzew… lub wspinaliśmy się na nie. Każdy liść był wyjątkowy…

Odróżnialiśmy robaki, które wgryzały nam się w skórę i zioła kojące ich jad.

Teraz beton zarósł całe miasto. Nie każdemu to przeszkadza. W końcu koła nie zapadają się w błocie.

Teraz, dzisiaj mam uczucie ciągłego braku przestrzeni. Braku słońca na twarzy. Braku lasu. Wody i wakacji. Jestem wielofunkcyjną matką od biegunek, zmian nastrojów, organizacji pracy w 15. minutowych przedziałach między praniem, prasowaniem, gotowaniem i publikowaniem. Chcę wolności – mam kołowrotek z chomikowej klatki.

Jak uciec, wyrwać się, móc przestać kiedy zawsze zwycięża pracoholizm i niedosyt?

Nie mam recepty. Mam braki.

Uczę się w przerwach wizualizować w umyśle mój ulubiony staw i ptaki… i ciszę. Las i mokradła za wodą. Spokój drzew i saren. Czasem wychodzi całkiem dobrze ale…

Brakuje gorąca. Palącej skóry. Brakuje podróży w przepoconym aucie. Kłótni o drogę. Wymiotów na postojach. Zapomnianych szczoteczek do zębów i kąpielówek. Zacinającej mapy Google i kolejek na granicach i bramkach… Drapieżnych ptaków zastygających na płotach w ciągłym zdziwieniu „gdzie tak gonisz kretynie”. Bagien, splątanych krzewów przy bagnach, skał i gór… niebieskich oceanów i czerwonych zachodów przy palmach. Deszczowych gór Bośni, uśmiechniętych sprzedawców oliwy w Chorwacji i tego uczucia, że teraz wszystko możesz, wszystko jest możliwe… Wszystko się uda, możesz jechać gdzie chcesz… Krótkie przebłyski optymistycznych taśm błękitu i żółtego. Chcę wreszcie wyjechać!

#art #astrologia #birds #celtowie #creative-photography #creative-writing #duchowość #dusza #emocje #energia #ezoteryka #filozofia #fizyka #forest #grzyby #inspiracje #intencja #intuicja #Kingfisherprzykawie #kreatywność #książka #księżyc #kwantowa #las #magia #medytacja #mushrooms #natura #nature #pisanie #podświadomość #ptaki #rytuały #rzeczywistość #sny #spacer #spokój #symbole #twórczość #umysł #warsztat #wild #zima #śnienie #świadomość

Rzekoterapia

Lany poniedziałek obudził mnie za wcześnie. Świt był na tyle obiecujący, że wygonił mnie na zewnątrz. Po rytmicznym marszu trafiłam znowu nad moją rzekę.

Ostatnio to właśnie rzeka w stała się miejscem spokoju na tyle skutecznym, że moje wycieczki kończą się właśnie tu, przy jej prawym brzegu. Wiosenny nurt brązowo-niebieskiej wody przyspiesza zgodnie ze spływami potoków ale najważniejsze, że jest czysta jak szkło i nie zmętnienie dopóki nie zrobi się naprawdę gorąco.

Dzisiaj jest rządzą tu ptaki. Jest głośno od ich treli i kwakania kaczek krzyżówek. Kremowa, zeszłoroczna trzcina zaczyna przeplatać się z młodymi soczysto zielonymi pędami. Jeszcze niedawno na ich miotłach siadały zimorodki, teraz ich miejsce zajęły niebiesko-żółte modraszki. Sroki siadają na wierzchołkach drzew tuż nad głowami wędkarzy siedzących na tych małych śmiesznych taborecikach powlekanych materiałem.

Jest cisza, jest szum, jest ta miękka, nienachalną energia dzięki której możesz iść bez końca nie męcząc mięśni. Spacer jak we śnie w kolorze kwitnących krzewów fuksji i dzikich drzewek wiśni. Jest dobrze. Mój roztrajkotany świątecznymi rozmowami umysł osiągnął harmonię tyle, że żołądek dalej boli od nadmiaru jedzenia i wina. Święta zwykle krzyżują moje dietetyczne plany. A spotkania redukują mi umysł do bezmyślnego wyrzucania myśli na każdy temat jak z niewidzialnego wulkanu. Dobrze, że już po nich. Dzisiaj wracam do fabrycznej normy kontrolowanego przepływu informacji i wyuczonej sekwencji dnia bez niespodzianek i telefonów.

Rzeka to żywa materia, kosmos zależności wodnych istot. Spacery zgodne z jej nurtem synchronizują krok i myśli. Przy odrobinie wysiłku i spokojnym oddechu można włączyć sobie darmowy reset. I zwyczajnie odpłynąć.

Jednak kiedy ten odżywczy moment u mnie następuje zaraz włącza mi się tryb zadaniowy rozwijając listę zaległych czynności do wykonania na już. Zwalczam i jego odwracając uwagę umysłu na głośne stukanie dzięcioła. Wdech-wydech. Trzeba się ratować. Myśli-mrówki na moment znikają, odchodzą… Przez parę godzin pójdą za kimś innym na drugą stronę rzeki. Został zapach mokrej trawy, mruczenie wody i słońce na twarzy. Czysta, dobra energia.

#art #astrologia #birds #celtowie #creative-photography #creative-writing #duchowość #dusza #emocje #energia #ezoteryka #filozofia #fizyka #forest #grzyby #inspiracje #intencja #intuicja #Kingfisherprzykawie #kreatywność #książka #księżyc #kwantowa #las #magia #medytacja #mushrooms #natura #nature #pisanie #podświadomość #ptaki #rytuały #rzeczywistość #sny #spacer #spokój #symbole #twórczość #umysł #warsztat #wild #zima #śnienie #świadomość

Tajemnicze stare domy

Kiedy kończy się męczący piątek planujemy sobotę, czasem nawet niedzielę. Muszę iść na długą wędrówkę lub wejść na górę. Marzy mi się poranna mgła i cisza. Wiosenne grzyby wystające ze spróchniałych gałęzi i mchy na starych gałęziach. Zapach starego lasu. To jest to czego właśnie pragnę.

Szliśmy stromym podejściem na Sowę. Wilgotne powietrze stało w miejscu. Resztki śniegu chrupały pod stopami. Kamienista ścieżka wiła się w niewygodnym korycie. Odgłosy małych ptaków rozbijały resztki ciszy tuż przed nalotem turystów. Śnieg jakby rósł z kolejnym krokiem i drażnił swoją obecnością w blasku słońca. Skręcamy przy dziwnej karczmie w miejscu gdzie krzyżują się szlaki* czarny, żółty i chyba czerwony. Jakiś turysta przeszedł obok nas z kijkami i w krótkich spodenkach wywołując u nas znaczące spojrzenia. Wiosna. A my dalej w puchowych kurtkach.

Skręcamy nie tam gdzie trzeba. Na szczyt nie damy rady przed obiadem. Znów kamienie i brudny śnieg. Stare drzewa stoją pewnie choć w nie wszystkich ruszą soki. Stare domy z desek wyłoniły się jak widma. Powyginane jakby ktoś je formował kopniakami. Szare deski nie wytrzymały próby czasu ale jakaś wewnętrzna siła trzymała je dalej w jednej bryle. Wklęśnięty dach służył jako ogród dla mchów i porostów.

Energia przeszłości.

Takie domy niosą w sobie tajemnice. Mają duszę przepełnioną niepokojem. Jakieś życie się toczyło, wdrapywało, zmagało i kończyło. Oglądam ściany i dach łapiąc z trudem równowagę na pochyłym terenie. Nie ma szans spojrzeć poza zaślepione okna. Może i dobrze. Dlaczego wcześniej ich nie widziałam?

Robię zdjęcia. Coś mi przeszkadza. Jakaś niewygodna myśl, która ciągle dręczy spokojny umysł. Uczucie tajemniczości i umiarkowanego lęku. Coś tu jest. Coś drzemie. Ale nie śpi. Muszę tu wrócić gdy już trawa będzie zielona…

szlaki* – Wracając do szlaków. Sprawa kolorów nie jest taka, jak się wszystkim wydaje. Wcześniej szlak „czarny” kojarzył mi się z najbardziej ze stromym, trudnym – nic bardziej mylnego, poniżej cytuję nasz wędrowny research:

Czy kolory szlaków mają znaczenie?

„Szlaki turystyczne kolory” to zagadnienie budzące wiele kontrowersji. Czy faktycznie czarny szlak jest najtrudniejszy? Odpowiedź zależy od tego, na czym się poruszasz. W przypadku szlaków narciarskich rzeczywiście czarną barwą oznacza się te najtrudniejsze trasy, przeznaczone dla najbardziej doświadczonych narciarzy. W przypadku szlaków pieszych zasada „czarny = najtrudniejszy” już się nie sprawdza.

Nieprawdziwe byłoby jednak stwierdzenie, że kolory tras górskich nie mają żadnego znaczenia. Odpowiedź na pytanie: „kolory szlaków co oznaczają” przedstawia poniższa lista:

  • Czerwony – ten kolor jest przeznaczony dla głównego szlaku w danym paśmie. Zarówno Główny Szlak Beskidzki, jak i Główny Szlak Sudecki, są oznaczone tą barwą. Na czerwonym szlaku możesz spodziewać się atrakcyjnych krajobrazów, a także niestety dość dużego zagęszczenia ludzi, zwłaszcza jeśli wybierzesz się na wycieczkę w wiosenny czy letni weekend.
  • Niebieski – ten kolor oznacza zazwyczaj drugi pod względem ważności szlak w danej okolicy. Niekiedy jest bardzo długi, tak jak np. niebieski szlak Rzeszów – Grybów.
  • Zielony – tym kolorem często oznacza się widokowe trasy lub takie, które prowadzą do charakterystycznych punktów. Jeśli więc zależy ci na dokładnym poznaniu okolicy, posprawdzaj zielone szlaki.
  • Żółty – zazwyczaj tą barwą oznacza się krótki szlak łącznikowy.
  • Czarny – tym osławionym kolorem oznacza się często szlaki łączące różne trasy lub takie z najkrótszym dojściem do danego punktu.

Wyjaśniając do końca kwestię „oznaczenia szlaków górskich kolory” warto oczywiście zaznaczyć, że istnieją takie miejsca, gdzie dwa lub więcej szlaków idzie wspólnie przez jakiś czas. Według instrukcji przygotowanej przez PTTK taki odcinek nie powinien być jednak dłuższy niż 3 km… […] źródło: skalnik.pl

#art #astrologia #birds #celtowie #creative-photography #creative-writing #duchowość #dusza #emocje #energia #ezoteryka #filozofia #fizyka #forest #grzyby #inspiracje #intencja #intuicja #Kingfisherprzykawie #kreatywność #książka #księżyc #kwantowa #las #magia #medytacja #mushrooms #natura #nature #pisanie #podświadomość #ptaki #rytuały #rzeczywistość #sny #spacer #spokój #symbole #twórczość #umysł #warsztat #wild #zima #śnienie #świadomość

Kopciuszek

Kopciuszek – Black redstart

W piątek wszystko się zaczyna. Gdy ostatni domownik zamknie za sobą drzwi zaczynam sprzątać.

Najpierw mały pokój. Napełniam małą zieloną miskę ciepłą wodą i wrzucam do niej ścierkę. Zestaw stawiam na stole. Urywam długi kawał papieru z pękatej rolki nadzianej na metalowy pręt w kuchni. Zaczynam wycierać mokrą ściereczką ekran telewizora – symetrycznie przód i tył. Nie za dużo wody. Później zbieram papierem resztki wilgoci.

Na zegarze 7:30. Może zdążę. Następnie półki z zalegającymi książkami pod telewizorem. Tu kurz zbiera się jak smutek. Przekładam książki na wersalkę, na której już wygodnie siedzą 3 duże plastikowe pudełka z zapisanymi zeszytami, kartkami i książkami. Podłoga musi być wolna, przygotowana do mycia. Pierwsza, druga, trzecia półka przecieram z przysiadu, żeby nie bolał kręgosłup. Ścierka do miski. Układam książki na półki grzbietami do frontu. Przechodzę do następnego regału. Operacja czynności czyszczących zuchwale się powtarza tyle, że tu półek jest 8 i do tego są poprzedzielane bocznymi listewkami, które również należy wytrzeć. Przenoszenia i powracania rzeczy na miejsce kumuluje się, potęguje, rozrasta…

Później komoda: góra z lampką; szuflady i wyprost. Płukanie ścierki. Teraz biurko z segregatorami. Pieprzone segregatory. Jak je umyć kiedy są z papieru. Przenoszenie laptopa na stół koło miski. Przecieranie. Powrót laptopa. Teraz nogi biurka. Lewa to wygięta metalowa poręcz z wgłębieniem tu brud zbiera się jak w rynnie, więc przysiad – prawa to gładka deska praktycznie niebrudząca jakiś plus – jedno machnięcie w dół. Wyprost. Płukanie ścierki. Krzesło. Krzesło obrotowe ma na na dolnym krzyżaku malutkie czarne kółeczka. Pięć kółeczek. Pieprzone kółeczka. Ścierka wcina się w osłonki nad kółeczkami. Przysiad z przegięciem. Trzeba powtórzyć w drugą stronę – symetrycznie jak w jodze, żeby kręgosłup się nie zdenerwował. Wyprost. Teraz parapet. Parapet jest przyjaźnie nastawiony prosty i wygodny do ścierania. Płukanie i płynnie przechodzimy do czyszczenia stołu. Zaczynamy od nóg. Niestety są 4. Przysiad. Wycieranko. Wyprost. Płukanie ścierki, która już zdążyła zmienić kolor z wesołej zieleni na pleśniową depresję. Teraz blat. Blat jest przyjazny, kiedy nic na nim nie zostało po śniadaniu. Zostało.

Talerze wynoszę do kuchni, z deski do krojenia, spadają resztki pietruszki naciowej, trudno pozamiatam na końcu zaraz przed myciem podłóg. Po co mi ta deska? Szukam gumy do żucia. Mam dwie. Guma oszukuje mój mózg. Żuję i przestaję myśleć, o ilości czynności. Gdy myślisz o ilości czynności, już po tobie. Umysł się zapętla. Myślenie nie zawsze służy, niemyślenie pociągnie cię w dół. Jakoś to tak działa, że przy pomocy gumy miętowej, przełączam się do treści zawartej w książce. W umyśle bezwiednie przesuwają się obrazy. Odpływam. Bezmyślny akord. Jeszcze 4 krzesła i pierwszy pokój skończony.

W tym tygodniu czytam „Zatyranych”, Reportaż, o najgorzej płatnych pracach, James’a Blooodworth’a. Przygnębiający tekst ale zacna fraza jak mawiał Makłowicz.Teraz czeka na mnie salon, do którego przenieśliśmy dzieciaki z komputerami – a więc tylko woda, ścierka i papier, później łazienka z przedpokojem i kuchnia – tam posiedzę z przerwami do wieczora… ale można użyć chemii. Obiad, kolacja, wrzucić nowy tekst i nowy film jak coś dodadzą. Z filmów dyslektycznie łączy mi się Sprzątaczka. O tak, sprzątaczka im się udała. Miliardy czynności za miliony miejsc po przecinku w toksycznych związkach, i atmosferze bezradności zakręconej Andie MacDowell oraz byłej seksownej hipiski z Once Upon a Time… in Hollywood ponieważ jest już wojowniczką…

Dzięki sprzątaczce przetrwam kolejne tygodnie. Zrobię zapas gum. Moje sprzątanie to tylko sprzątanie niewłączające się do produktu krajowego brutto PKB, czyli kiedy PKB opisuje „zagregowaną wartość dóbr i usług finalnych wytworzonych przez narodowe i zagraniczne czynniki produkcji na terenie danego kraju w określonej jednostce czasu (najczęściej w ciągu roku)” moje przecieranie i czyszczenie powierzchni dolnych nie dodaje się do miernika. Dla gross domestic product, GDP – praktycznie nie istnieje; jeśli nie jestem zatrudniona na stanowisku sprzątaczki, moja zagregowana wartość usług – nie istnieje. Mam tylko jedną gumę. Pojadę na jednej.

Przecieranie i mycie jest niewidzialne tak jak kobiety. Paradoksalnie, trzeba myśleć, żeby się nie narobić… w trakcie polecam niemyślenie; jak przy wizycie u dentysty należy skupić się na „przenoszeniu”… do tych łąk zielonych…

#art #astrologia #birds #celtowie #creative-photography #creative-writing #duchowość #dusza #emocje #energia #ezoteryka #filozofia #fizyka #forest #grzyby #inspiracje #intencja #intuicja #Kingfisherprzykawie #kreatywność #książka #księżyc #kwantowa #las #magia #medytacja #mushrooms #natura #nature #pisanie #podświadomość #ptaki #rytuały #rzeczywistość #sny #spacer #spokój #symbole #twórczość #umysł #warsztat #wild #zima #śnienie #świadomość