Tlen

O przyjemnościach chciałabym pisać. O najkrótszym dniu. Magicznych chwilach przepełnionych tajemniczymi odgłosami kroków na śniegu i niespodziankami. O wyczekiwaniu. O rozwiązaniu tajemnicy, która wciąga, przemienia każdy wieczór w swoją niebywałą oryginalną opowieść. O przepływie nieznanej dobrej energii. O znalezieniu starej księgi, która wszystko wreszcie wyjaśnia. Na której można polegać i czerpać garściami proste dobre rzeczy. Pozwolić sobie na spokój ten wewnątrz i na zewnątrz. Nie popadać w rutynę. Nie wciągać się w tryb suchej pracy. Nie przetrzymać ale być w tym. Nie załatwić i wykonać ale rozplątywać nowe supełki z większym zaangażowaniem i uważnością. Być nie tylko dla nich ale z nimi. Nie przeczekiwać biegu zdarzeń ale słuchać. Nie siedzieć na wylocie ale pośród, wśród, razem w środku. Poczuć przynależność. Nie przeszkadzać w małostkowości błędnych interpretacji świata ale przyjmować z resztą inwentarza drobiazgów. Akceptować. Nie przerywać. Nie działać. Nie angażować się. Odczuwać radość. Wytworzyć sobie tlen. Powietrze. Być wreszcie jak inni. Udawać. Po prostu zwyczajnie być bez przetwarzania konsekwencji. Jak oni to robią?

Dodaj komentarz