Jak dobry sen

Miarowy turkot inhalatora i kaszel. Codzienny rytuał. Drugi tydzień bez większych zmian. Poranna euforia po godzinie zamienia się w zmęczenie. To gówno nie przechodzi. Zmienia się jedynie w lżejsze formy. Inne rodzaje snu. Majaki na jawie.

Mdłości utrzymują się nie pozwalając normalnie zjeść. Ale to akurat dobrze dla nadmiaru kilogramów. Takie oczyszczenie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. No może S. ale on już przybrał trochę na wadze.

Szary poranek przeradza się w słoneczny obrazek obfitości. Widziałam krokusy w parku i przekwitające przebiśniegi. Wiosna przychodzi cicho. Wypełnia przestrzeń między drzewami i zabudowaniami mojego miasta. Może otworzy drzwi percepcji do innego światła, które wreszcie nas uzdrowi i pozwoli żyć w kolejnym wymiarze.

Na razie nie wychylam się. Zastygam w oczekiwaniu na lepszy nastrój. Nie daję zabrać się temu, który przelewa czarną smolę pomiędzy mózgiem i jelitami. Nie wpadam w czarną dziurę. Zachowuję spokój. Nie daję się. Nie rozmyślam. Nie użalam. A jednak coś mogłoby drgnąć. Jakiś pierwszy pączek mógłby mnie przytulić jak dobry sen.

Dodaj komentarz