Czas zacząć pisać. Umysłem początkującego przemierzać zaklęte rewiry
swoich układów synaptycznych. Spiąć je jak niesforne włosy klamrą, przyspieszyć przepływy i nareszcie zrzucić wszystkie blokady.
Pisać tak po prostu. Od siebie do siebie dla świata dla wszystkich i dla nikogo. Przepływać na drugi brzeg bez niczyjej pomocy. Nie podpierać się książkami, poradnikami wskazówkami. Pieprzyć to wreszcie. Odważyć się być kim się jest na prawdę bez względu na swój odcień mroku. Dać sobie głos.
Jutro odpocznę.
Mam taką nadzieję. Posprzątam cały ten syf. Wyrzucę z pokoju, pozamiatam nadprogramowe myśli. Idzie wolne. Może przekonam samą siebie, żeby przestać robić rzeczy ponadmiarowe i wpuszczę relaks do swojej styranej świadomości.
Będzie dobrze. Będzie więcej czasu. Zaprzyjaźnię się z nim. Odpuszczę sobie. Zadbam o regularność. Wtedy blokady znikną, chcę w to wierzyć. A świat szczegółów zaświeci wszystkimi barwami.