Piękny wrzesień

Tydzień wrażeń dobiega do mety. Spuchnięte kolano S. doczekało się lekarza, zliczyło diagnozę i czeka na dalsze badania. Znów jesteśmy zmęczeni, a ja znów z niczym nie mogę zdążyć, a wrzesień jak widać zamienia się w październik, a ja z września nie zaliczyłam żadnego obrazu. No może jeden, nad rzeką i jeden w parku pod mostem. To stanowczo za mało.

Znów, znów przetacza się przez umysły jak bolesna mantra. Znów, znów odbija się echem. Znów, znów w zaciśniętym myślami pokoju zawalonym pracą. Znów, znów brakuje okienka na odpoczynek i spokój. Żeby tylko nic mu nie było, bo świat znów, znów wywróci się na lewą stronę.

P. zrobił się niewidoczny przy swoim komputerze. Nie muszę już z nim pochłaniać nudnych starych filmów. Sam zamknął się w swojej obsesji i chyba zostanie tam do rozpoczęcia roku akademickiego.

Piękny wrzesień się kończy utopiony w praniach zaległych rzeczy przywiezionych z bagien. W niedokończonych porządkach. Wciąż nie posprzątanej szafy w przedpokoju i zapuszczonej wkładki z przegródkami na sztućce. Okna cifem rozmazane nie doczekały się przebłysku świadomości. Tylko zawieszenia białej żaluzji, która pozornie wprowadziła szpitalną biel. Ale my tam wiemy co pod nią kipi. To wszystko zaraz się zemści. Wyleje. Prowizoryczny ład dopadnie nas w najmniej spodziewanym momencie. Przydusi do ściany i wyciśnie ostatnie soki. Udawanie skończy się upadkiem.

I znów piątek. Znów idą na badania. Szybki prysznic rozpryskuje się po kafelkach. Kiedy wyjdą nadejdzie cisza oczekiwania.

2 myśli w temacie “Piękny wrzesień”

Dodaj komentarz