Pewne rzeczy się nie zmieniają. Jak pory roku podążają za nami bezwiednie. Stwierdzenia, przyzwyczajenia pozostają z nami przez całe życie. Stereotypy zagnieździły się w głowach na stałe i nie chcą się zmieniać pomimo racjonalnych wyjaśnień. Istnienie dobra i zła jest wdrukowane w kod genetyczny każdego Polaka. To prawda objawiona i niezmienna. Nikt nie przypuszcza, że mogłaby nie istnieć. Nikt z tym nie walczy bo i po co. Kochamy dobrych i nienawidzimy złych. To proste. A gdyby tak dobro i zło nie istniało? Czym byśmy sobie to zastąpili. Do jakich zbiorów grupowało ludzi i rzeczy. Na jakie kategorie rozdzielali cechy, zachowania i zdarzenia?
Rzeczywistość jest tworem. Nabyta w dzieciństwie jak nowa para butów jest niezmienna z jednej perspektywy. W niej wszystko jest nazwane i dopasowane do norm jakie stworzyli dorośli i system. Gdy normy nie uwierają nic się nie zmienia. Rośniemy i umieramy. Godzimy się na wytyczone ścieżki, którymi kroczyli dorośli. Stajemy na ich początku i podążamy automatycznym nurtem. Nie wkraczamy na zielone trawniki nawet jeśli trasa wydaje się ciekawsza i krótsza. W naszych głowach są tylko wydeptane szare dróżki ze znanym zakończeniem. Okienka dopasowane do naszych twarzy w szablonie zdjęć przeznaczonych dla innych twarzy w machinie ocen sprowadzonych do dobra lajków i zła braku uwagi zajmują lwią część aktywności dnia, a często nawet nocy. Bez względu na wcześniejsze ścieżki rozwoju wybieramy sztuczne twarze w sztucznej masie sztucznych pozdrowień i sztucznie krótkich rozmów, paradoksalnie w ciągłej obawie przed sztuczną inteligencją, w której już od dawna jesteśmy zatopieni po uszy.