Poranne strony

Kolejna książka o twórczym pisaniu. Tym razem Julii Cameron. O tak, czekałam na nową motywację. Autorka proponuje tzw. „Poranne strony”. Pisz codziennie 3 strony a otworzysz furtkę do swojej podświadomości. To jak poranna medytacja. Lejek pomysłów z małych cząsteczek życia. Uciszasz gadziego mózgu, który wzgardza wszystkim co tworzysz. Dziennik przebłysków trafia do mnie jak ziarno. Organizacja jednak, wymaga sporej kreatywności. Ale dla chcącego… 3 strony, też brzmi złowieszczo i jak je wykroić pisząc na tablecie?! Ale dostęp do tajemniczych zasobów w mojej głowie brzmi zachęcająco i wzbudza dreszcz emocji. Jestem na tak. Szkoda, że dziś sobota…

W czwartek byłam w galerii. 7 kilometrów na piechotę pozwoliło mi spalić lunch i obiad w dwie godziny. Empik, toaleta, ciuchy, których nie było w odpowiednim rozmiarze i powrót w pełnym słońcu zaznaczył wczesną jesień kroplami potu w zgięciach łokci i kolan.

Na skrzyżowaniu podszedł do mnie trzydziestolatek, Polak z prośbą o kasę na jedzenie. A niespełna 300 metrów dalej, kobieta, Polka spytała czy mam złotówkę. Już dawno w moim mieście nikt mnie nie prosił o pieniądze. Jak widać dobra zmiana nie podniosła dobrostanu mieszkańców. A za złotówkę już bułki nie kupisz. No chyba, że trzy, a czwartą dostaniesz za pół ceny. Ale co tego, jak nie masz na trzy pierwsze? Cud spadającej inflacji nie pogłaskał bułkowoczów.

Jedyne pocieszenie, to fakt, że w tej strefie klimatycznej wrzesień będzie drugim sierpniem i ciepłe miesiące nam się rozmnożą jak modliszki we Wrocławiu. Zimy zamienią się w jesień, a wiosny w lata. Komary będą się rozmnażać cały rok. Kleszcze przedłużą igraszki z naszą skórą do pięciu miesięcy, a muchy będą z nami cały rok na zmianę z gzami. O pierwotniakach i pasożytach nie wspomnę…

Ale czy wystarczy nam wody?

Od 2002 roku w Polsce obchodzimy Światowy Dzień Drzewa. Jak w październiku nie ruszymy do urn, za rok nie będzie co świętować.

Dodaj komentarz