Archiwa tagu: #Kraków

Dbajcie o koty…

„Chrońcie swoje granice dbajcie o koty” – Morrissey, 3.07.25 Kraków

3. 07. 25 Morrissey wystąpił w Tauron Arena Kraków. Tak zaczyna się przyjazny artykuł Michała Grzybowskiego. Dlaczego przyjazny? Ponieważ to miła odmiana po tym czego musiałam wysłuchiwać po wklejaniu ulubionych kawałków na FB. Ale to było dawno i nieprawda…

Upał, kolejki tirów, zaduch, niedoczas i pragnienie towarzyszyły nam w podróży, która wreszcie nakarmi mój głód oczekiwań na głos, który był tylko niemożliwym do spełnienia marzeniem ciągnącym się za mną latami. Szybkie jedzenie i kolejka do wejścia. Picie wody. Odstawianie butelek w rzędzie na śmietniku przy innych pustych butelkach z resztkami wody. Żadnych niebezpiecznych rzeczy… ale żeby małej wody? – Ma pani za duży plecak, proszę następnym razem przyjść z czymś mniejszym. Następnego razu w moim życiu,droga pani, nie będzie.

Kolejka rusza się sprawnie, wreszcie klima i magia oczekiwań na niewygodnych krzesełkach. Król na scenie jest zawsze królem. Wiadomo, ale ja jeszcze nie wskoczyłam w tryb koncertowy, ponieważ w głowie dudniły mi koła rozpędzonych tirów na A4. Spalony doszczętnie tir po prawej odpalał się w myślach, jakby szary, jakby był plastykową zabawką ze spływającym jak maź przodem kabiny kierowcy.

Dlaczego nie jestem tu i teraz? Dlaczego nie mogę doświadczać. Rozsmakowywać się każdą chwilą… Każdą nutą. Taśma w głowie przewija się za szybko. Coś chyba z moją uwagą nie tak.

Recenzje ogólnie dobre. Inaczej być nie może. Morrissey był perfekcyjny, po prostu nie odtworzył znanych mi schematów. Zaskoczenie może być ciosem dla utartych ścieżek neuronalnych. Tym bardziej dla kogoś przesadnie zorganizowanego, takiego nudziarza jak ja. Przecież do cholery jak mówiła Kora ileż razy można śpiewać na koncertach Kocham cię kochanie moje. W końcu artysta musi być artystą, musi tworzyć nowe, musi poszukiwać świeżych rzeczy, w każdym wieku, o każdej porze i w każdej działalności twórczej coś trzeba zmieniać, a my obserwatorzy, powinniśmy być na to otwarci. Wszyscy idziemy na Morrisseya z YouTube a zobaczymy czwartkowego Morrisseya z Krakowa. W nienagannej kondycji z podobną charyzmą, trochę inaczej ale jednak nasz kochany Moz.

Koniec nadszedł niespodziewanie jak zatrzaśnięcie drzwi. To już koniec? Niemożliwe. Bez Theres Is a Light That Never Goes Out i This Charming Man?! To się nie dzieje naprawdę. Chyba mnie tu nie ma?

Ogólnie dreszcz ale bez emocji jakby ogarnął mnie jakiś stan nieważkości, zatrzymania. W sumie spełniło się moje marzenie, tyle że opuściły mnie emocje, które przy każdym odsłuchu na tubku sięgały przecież zenitu. A teraz nic. Cisza. Umysł się wyłączył. Tracę kontakt ze swoimi myślami, uczuciami, ze swoim ciałem. Tło jakby nie istniało. Wychodzący ludzie przebrani za gwiazdy rocka. Stoisko z koszulkami Morrisseya. Nie chcę żadnych pamiątek. Sen. Odpłynięcie, odrealnienie jestem poza sobą, poza ciałem…

Myślami jestem w Krakowie a już pracuję uderzając rytmicznie w klawiaturę komputera. Dzieciaki nie pozwalają mi się skupić. S. wymiotuje, znowu zjadł coś zakazanego. Pakuję ich rzeczy, jakieś ręczniki, muszę coś wyprać, coś ugotować, coś zrobić… Dokupić leki. Nie ma mnie w tym. Ani już w tamtym. Pustka.

Dzisiaj trochę lepiej. Wyspany mózg to dobry mózg. Służy swojej pani dobrą radą, leczy smutki, każe odpocząć.

W tak pięknej wolnej chwili czytam artykuły szukam lepszych filmików z koncertu, może ktoś z pod sceny ma więcej… Chcę zamienić się w dawną siebie. Przywrócić entuzjazm. Szukam cudzych myśli skoro nie wygenerowałam jeszcze swoich.

Kiedy idziemy obejrzeć obraz Mona Lisy idziemy zobaczyć znaną nam z książek i z netu Mona Lisę. Ale na miejscu okazuje się, że obraz znajduje się za szybą, powieszony za wysoko. Nie dostrzeżemy szczegółów, ani głębi. Szyba jak mgła mózgowa, zabiera naturalność. To co miało być prawdziwe staje się sztuczne, niewidoczne. Jesteśmy zniesmaczeni… Brakuje nam magii tej chwili. Klimatu, spojrzenia w oczy… Jednocześnie, jesteśmy nieświadomi faktu, że możemy w tym samym miejscu, w tym samym czasie odkryć dobrze wyeksponowanego Św. Jana Chrzciciela stworzonego przecież tą samą ręką… Bez tła, pogrążonego w mroku barw na przekór swojej krajobrazowolubnej renesansowości. Leonardo oświetlił nienaturalnym światłem tyko twarz z podobnym tajemniczym uśmiechem ale pełniejszym, mocniejszym niż Gioconda i palcem wskazującym niebo… jak twierdzą znawcy był to zabieg rewolucyjny, ponieważ Jan Chrzciciel był prawdopodobnie ostatnim obrazem Leonarda DaVinci. A może ten palec znaczył zupełnie coś innego, nie jak twierdzą znawcy tematu Dobrą Nowinę… Tak czy owak też uczta ale mniej reklamowana i nie użyta do znudzenia w memach.

Uciekając wciąż od komercji, od zgniłego kapitalizmu i nadwyżki behawioralnej, od wszechobecnego marketingu rzeczy sami wpadamy w pułapkę wielkich tytułów, przaśnych reklam wyskakujących z każdej lodówki spersonalizowanych idei oraz wszystkiego tego, co ktoś uważa za dobre i chce nam to wtłoczyć. Czyjaś opinia przykrywa kruchą prawdę. W tym jazgocie umyka to, co sam artysta chce naprawdę nam przekazać swoją wizją świata. Tracimy sedno sedna. Dlatego dostałam klapsa od mojej czujnej podświadomości, pozbawionej ego substancji, która zaczęła w pewnym momencie szarpać się na wszystkie strony. Tylko tak mogę sama sobie wyjaśnić ten dysonans. A może mi odbija. Może nie mylił się J. stwierdzając, gorzko, że Moz wyszedł zakręcił dupą i poszedł.

Dzisiaj odpalając internety wskoczył artykuł. Uspokoił mnie. Wklejam poniżej.

Twórczość polega na zmianach. Musimy się nieustannie przeobrażać, transformować, zaskakiwać, modyfikować i adoptować do zmian.

Tylko czasem po prostu nasz umysł nie nadąża. Wolimy bezpieczną nazwaną po naszemu przestrzeń. Stary kocyk w kratkę pod którego wsuwamy nogi by oglądać kolejny serial na Netfliksie. Martwą naturę. Tak bardzo jesteśmy zdgnieździeni w swoich bańkach, że ciało nie nadąża za nową myślą. A tylko nowe chociaż ze starym dobrym sznytem prowadzi ku lepszemu budzi nas z letargu i zachwyca, wyzwala… zmienia.

Morrissey wystąpił w Tauron Arena Kraków. „Chrońcie swoje granice, dbajcie o koty” | Teraz Muzyka https://www.terazmuzyka.pl/morrissey-wystapil-w-tauron-arena-krakow-chroncie-swoje-granice-dbajcie-o-koty/

https://vm.tiktok.com/ZNdPT8xpg/