Światło mnie przepełnia

6:00. Sąsiadka przestała się wydzierać. Od wczoraj trwała w swoim flow zabierając mi moją ciszę. Ale teraz wszystko wraca do normy. Nie muszę się zrywać. Czas czeka uśpiony w kąciku. Nikt się niczego nie domaga. J. skroluje cichutko obok Tik Toka, niewiele mówi. Za oknem wiosna rozciąga pelerynę z wilgotnego powietrza. Wdycham je z wdzięcznością. Chce mi się nad morze i do lasu. Mam nadzieję że piątkowe ciągi gospodarcze nie popsują mi tego. Mam dużo energii, może nie zużyję jej na porządki i publikowanie. Może uda się gdzieś wyrwać. Choćby z własnego umysłu.

Wczoraj przemierzyliśmy całe miasto. Woda nad zalewem przybrała barwę niepokojąco siną jednak płoty mienią się różnymi kolorami. W trawie pachną obłędnie fiołki. Słodycz roznosi się od oblokowiska po rzekę. Wiosenne wędrówki przynoszą ukojenie. Zatem dobrze się dzieje. Wyrywam się w stronę chmur. Światło mnie przepełnia. Dostaję więcej snów i energii. Taki pakiet wiosenny. Zmysły wraz z roślinami budzą się do życia. Cyklicznie i co roku w tej samej konfiguracji. Winien, ma.

Zatapiam się w woni. Płynę przed siebie. Odczytuję znaki. Spisuję sny. Unoszę się na fali. Śnię na jawie. Czuję się jak szamanka. Integruję z przyrodą, wypełniam jej subtelne ciało i przenikam do niej jak tlen. Kiedyś we śnie umarłam po to by teraz odradzać się w nowej formie. Kto wie może to prawda. Może mam nieodkrytą moc i za chwilę wszystkie problemy się skończą.

Dodaj komentarz