Nieodpoczynek

Niedziela. Nigdy za nią nie przepadałam. Ogromne pudło wypełnione po brzegi lękami przed nadchodzącym poniedziałkiem. Wylewającą się fala niedokończeń i obaw. Niepoukładanych w głowie treści. Niepokój nieoczekiwanych zmian i potknięć. Nieodpoczynek. Pseudo wytchnienie, nieistnienie spokoju. Strach przed kolejnym nadmiarem, przytłoczeniem, zwyrodnieniem. Tygodniem przymusowych prac przeplatanych przygotowywanymi na prędze posiłkami. Wymuszonymi oszczędnościami i szybkimi porządkami.

Poszłam nad rzekę. Wody już w niej niewiele jakby powódź nie istniała tu naprawdę. Brunatna woda płynęła powoli. Miała nieprzyjemny zapach. Była brudna. Schowała się w ramy połamanych trzcin i wytartych do jasnego brązu traw. Kilka kaczek krzyżówek, kilka spojrzeń i nic z jesieni ani z lata. Takie nędzne pomiędzy.

Przypomniałam sobie, że nie mam zapasu wody w butelkach. Na pewno nikt się nie pofatygował na niedzielne zakupy a woda z kranu, którą piłam codziennie stała się teraz ryzykownym pomysłem.

Spacer w słońcu nie dawał oczekiwanego odprężenia. Dzisiaj był jedynie smutną koniecznością. Gorące powietrze drażniło. Głowa bolała. Zła godzina. Stanowczo za późno. Za dużo ludzi. Za dużo ruchu. Coś nie tak. Umysł puchł od brakujących w lodówce rzeczy. Źle przemyślane zakupy. Niedokończone jak należy w sobotnich podróżach po sklepowych półkach. Żle zaplanowane, bezcelowe. Zdarza się.

Ileż razy można powtarzać ten sam nudny proces. Zmierzać przed siebie w powtarzalnych schematach w nicość przeznaczenia.

Dodaj komentarz