Powtarzalność

Kolejny dzień. Ptak delikatnie brzęczy cichym rytmicznym dzwonkiem swojego gardła. Okno wpuszcza chłód i zapach rosy. Słońce opóźnia swoje promienie. Nie wschodzi. Półmrok otula rzeczy, które muszę dzisiaj posegregować i pochować za drzwiczkami szafek i półek. Z deski do prasowania zwisają czarne masy koszul a pod nią piętrzą się rzucone w nieładzie książki. Parapet kolonizują pająki ze zwłokami uduszonych chitynowych pancerzy biedronek i delikatnych skrzydeł błonkówek. Ktoś w końcu musi posprzątać to cmentarzysko.

Nic wielkiego, trochę wody, ścierka i wszystko wróci do normy. Z wierzchu wyglądać będzie całkiem świeżo i schludnie. Minimalistyczna przestrzeń poddasza wróci do poprzedniego kształtu. Płyn do szyb nada szpitalnego zapachu i udawany świat będzie znów tętnił nieustającym życiem. Człowiek odzyska kontrolę nad materią i puści w ruch taśmę z piątkowym scenariuszem zdarzeń. Świat znów się zamknie w małej pięści i ruszy ku nowemu, staremu wydaniu tej samej pieśni.

Rzeczywistość dzieje się na naszych oczach. Powtarzalność daje ukojenie. Brak rutyny wzbudza niepokój i zmusza do podjęcia analizy a tego byśmy nie chcieli. Przecież już wszystko sobie poukładaliśmy. Po co zmuszać leniwy mózg do nowych wyzwań skoro z niewielkim nakładem mentalnym osiągniemy oczekiwany efekt: odpoczynek po powtarzalnej pracy. Nic nas nie zaskoczy, nic nam nie wyskoczy. Jakoś tam sobie to życie przeczekamy. Przecież biedronek nie wskrzesimy.

Dodaj komentarz