Podróż, początek

Dochodzi 22 ale ten dzień zaczął się dla nas o 3:00.

Za wcześnie na podróż. Ale podróże muszą toczyć się swoimi prawami zwłaszcza te zaplanowane. Wyruszamy z bagien. Wszystko jest OK do momentu gdy J. przypomina sobie, że zapomniał dowodu rejestracyjnego plus niewielkiej karteczki z ubezpieczeniem. Wszystko przez rutynę, tłumaczy się spokojnie. U nas już nie trzeba wozić w aucie ale poza granicami już tak. Nie denerwuję się jeszcze.

P. nie chce krótkich spodenek. Nie mam siły kopać się z koniem. Jedzie w długich.

Szybki powrót do miasta. Poszukiwania zapomnianych dokumentów, kolejne poszukiwania karteczki z ubezpieczeniem. Moje z P. czekanie. Parking. Wydłużanie czasu, rozciągnie do granic możliwości. Ptaki na chodniku. Biała chmura w kształcie kudłatego psa na niebie.

Szukanie. Schodzenie po raz drugi na bezludną jeszcze ulicę i ponowne wbieganie na schody, aż w końcu cudowne odnalezienie zguby za szufladami. Jest. Jest!

Ruszamy z godzinnym opóźnieniem. Bez narzekań i pretensji bo droga nas wzywa. Droga nie zając.

Ominął nas wschód słońca nad rzepakowym płaskowyżu ale zdążyliśmy na zachód w zupełnie innym kraju z widocznym zarysem gór. Jest gorąco. Padam z nóg. Duszno. 13 godzin upału. Kilka postojów wypełnionych posiłkami i kawą. Teraz mój umysł zwalnia. Trawi. Przestawia się na tryb odpoczynku. Odkąd piękna, miła dziewczyna przynosi klucze, myślę tylko o spaniu. Zagrzeb wita nas wygodnymi materacami i pachnącymi ręcznikami. Jutro wyruszamy dalej. Nasza podróż właśnie się zaczęła.

Dodaj komentarz