Misterny plan na życie hipochondryków

I już piąty. Marzec przywitał nas dusznościami i mgłami. Ciepło rozchodzi się równomiernie po tkance miasta. Bluza polarowa jest dzisiaj niewskazana. Było mi w niej za gorąco pomimo rześkiego poranka. W pomieszczeniach zagęszcza się ciepło przyjmując zwartą lawę. Podgrzewaną materię. Niemiłą w dotyku. Męczącą płuca.

W Biedronce pusto jak na 7:30. Zmęczone puszyste panie wykładały towar na długich półkach. Ich twarze wyrażały steranie i ból istnienia. Czytniki pipczały w rytmicznym pik pik a odgłosy rzucanych mąk i cukrów wyznaczały rytm kolejnego zwiotczałego dnia. Ściągnęłam z półki dwie Top tortille i poleciałam do kasy samoobsługowej, jak najdalej od tej antyenergii. Swoją muszę szanować i chronić przed zarażeniem niemocą. Dzisiaj zrobię mexicanę. Przede mną masa krojenia papryk, cebul i dwóch mizernych cukinii. Jest jeszcze kiełbasa. Długa i oślizgła wciśnięta po dwie do wąskiego plastikowego worka jak węgorze. Odpowiednia wkładka, żeby wszyscy się napchali do wieczora oprócz S. ponieważ on nie lubi takich wynalazków oraz papryki, więc dla panicza trzeba przygotować kotleciki z indyka, może zje, chociaż to zawsze ruletka… Ale to później.

Najpierw podłączanie mojego wolno załączającego, kręcącego kółka na ekranie laptopa, który już ledwo zipie ale jednak daje radę i nastawianie kolejnego prania, zanim kółko przestanie mienić się odcieniami i kratkować w swoim codziennym rytuale.

Ale przed całkowitym zatopieniem się w wirze zadań, krótka medytacja i powtórzenie planu dnia. Esencja. Czas leci. Tyka. Zaraz będzie jutro a przecież dzisiaj jeszcze się nie zaczęło to jakiś żart. Ten świat ze mnie kpi. Nie daje mi korzystać z siebie zanim nie wyrobię odpowiedniej liczby dupogodziń.

Zwykle mam wrażenie, że inni mają z wiekiem lżej jednak zdaję sobie sprawę, że to tylko złudzenie. Wszyscy mają gorzej jeśli zapytasz. Lepiej nie pytać, bo okaże się znowu jakiś nowy tragizm, dramat i śmierć młodego sąsiada spod czwórki. Ty jeszcze narzekasz?! Jesteś pączkiem w maśle! My to mamy jazdę. Wnuki, o dzieciach nie wspomnę, kredyty i opieka nad babcią. Szwagier uciekł z pożyczką a Krystyna znowu wychodzi za mąż za jakiegoś doktorka z odzysku. Ty masz chociaż spokój a my w kółko zarobieni, a po pracy godzina w korku…, A Irenie wyszła na starość alergia. Nie wiem co będzie. Zawsze to nie rak…

Wiosna to czas chorób. Gryp, angin, przeziębionych pęcherzy, bóli stawowych i pocovidowej mgły mózgowej oraz wszystkiego co tam masz na swojej liście, bo każdy przecież coś ma. Jednak najgorsi są hipochondrycy. Miałam z nimi do czynienia przez całe życie. Nie ma większego zła. Psychopaci to przy nich posłańcy ulgi. Ich płytka empatia gwarantuje ci szybkie atrakcje: krótki ból i śmierć. Hipochondryk będzie cię zamęczał latami.

Pochodzę z rodziny hipochondryków. Wszystkie spotkania rodzinne zaczynały się od spowiedzi, co kogo boli gdzie i jak z pokazywaniem na wzorze ciała i przekrzykiwaniem się nazwiskami lekarzy. Jak ciężkie było życie z wrzodami, migrenami, torsjami, ciągłymi bólami o niewyjaśnionym pochodzeniu, sensacjami gastrycznymi i wysypkami będącymi zapowiedzią raka. Choroby były odmieniane przez wszystkie przypadki, o każdej porze dnia i nocy oraz wyobrażenia, scenariusze rychlej śmierci. Jak ciężko żyć! Jak wytrzymać w pracy!? Co na to brać, żeby nie uszkodzić już uszkodzonego żołądka?!

Będąc dzieckiem brałam te choroby na poważnie. Bałam się o ich zdrowie. Ba! Życie! Dopiero kiedy ktoś spoza chorej strefy zapytał: Ale dlaczego? Przecież choroby po leczeniu przechodzą?

Tak. Choroby po leczeniu przechodzą (skąd miałam to wiedzieć) wszystkim typowym ludziom, ale nie hipochondrykom! Oni są jak Kościół, na którego remont zbiera się latami ale ukończenie prac budowlanych jest politycznie niepoprawne. Musiało minąć sporo czasu, żebym zrozumiała, że te choroby są „nieuleczalne” na zawsze, ozdrowienie nigdy nie nadejdzie, ponieważ oznaczałoby coś tak destrukcyjnego, jak brak uwagi, a na taki brak, hipochondrycy nie mogą sobie pozwolić. Dlatego warto to sobie uświadomić zanim staniemy się dożywotnimi opiekunami i powiernikami w cierpieniu hipochondryków. Dobrym testem jest opowiadanie o swojej chorobie w ripoście na wysłuchanie kolejnego barwnego monologu na temat różnorodności bólów lewej strony czaszki przy zmianach ciśnienia. Zwykle to zamyka ten etap dialogu. Niestety na krótko… I tylko ten.

Hipochondrycy jako Wampiry emocjonalne: Rozważania nad wykorzystywaniem opieki

Współczesne społeczeństwo często zmagające się z różnymi aspektami zdrowia psychicznego stawia przed nami pytanie: czy hipochondrycy są jednymi z wampirów emocjonalnych, wykorzystując naszą opiekę dla własnych potrzeb? Zagłębmy się w tę kwestię, eksplorując zjawisko hipochondrii w kontekście relacji, w których jedna strona uzależniona jest od drugiej.

Hipochondrycy, czyli osoby przekonane o posiadaniu poważnych chorób, często generują wokół siebie atmosferę niepokoju i troski. W tym kontekście można odnieść to do wampirów emocjonalnych, które absorbują energię innych, pozostawiając je wyczerpane. Hipochondrycy często korzystają z uwagi, zrozumienia i czasu swoich bliskich, tworząc niemalże zależność emocjonalną.

Analizując to zjawisko, nie można pominąć roli opieki, jaką ofiarują ci, którzy otaczają hipochondryka. Wampiry emocjonalne, w tym przypadku, wydają się pobierać swoje życiowe „paliwo” z troski i zaangażowania innych osób. To, co może z pozoru wydawać się niewinnym problemem zdrowotnym, staje się subtelniejszą formą wykorzystywania relacji.

Ważne jest zrozumienie, że hipochondrycy często nie zdają sobie sprawy z tego, jak ich zachowanie wpływa na otoczenie. Dla nich jest to kwestia rzeczywista i nieuchronna. Jednakże, dla tych, którzy są w ich otoczeniu, codzienna opieka i reakcje na kolejne „objawy” mogą prowadzić do znużenia, frustracji i zmęczenia psychicznego.

Rozważając tę dynamikę, istotne jest, aby osoby otaczające hipochondryka zdawały sobie sprawę z własnych granic i potrzeb. Konieczne jest znalezienie równowagi między wspieraniem, a jednoczesnym utrzymaniem zdrowych barier. Wampiry emocjonalne, choć nieświadome tego, mogą negatywnie wpływać na zdrowie psychiczne swojego otoczenia.

Podsumowując, hipochondrycy w kontekście wampirów emocjonalnych stanowią fascynujący obszar do zbadania. Zrozumienie, wspieranie, ale także zachowanie zdrowych granic to klucz do utrzymania równowagi w tego rodzaju relacjach. Warto podkreślić potrzebę edukacji i świadomości w społeczeństwie dotyczącej wpływu hipochondrii na relacje międzyludzkie.

Aby skutecznie bronić się przed hipochondrykiem i stawiać zdrowe granice, warto wziąć pod uwagę kilka praktycznych kroków:

  1. Utrzymuj zdrowe granice emocjonalne: Wyraźnie komunikuj swoje granice i zadbaj o swoje własne zdrowie psychiczne. Nie pozwól, aby hipochondryk absorbował całą Twoją uwagę i energię.
  2. Zachowaj zdrowy dystans: Staraj się utrzymywać równowagę między empatią a zdrowym dystansem. Zrozumienie i wsparcie są ważne, ale nie pozwól, aby hipochondryk kontrolował lub absorbował zbyt wiele twojego czasu i uwagi.
  3. Unikaj potwierdzania nieuzasadnionych obaw: Hipochondrycy często potrzebują ciągłego potwierdzenia swoich obaw. Staramy się być empatyczni, ale nie utwierdzaj ich w nieuzasadnionych lękach. Zamiast tego, skieruj ich ku profesjonalnej pomocy medycznej.
  4. Promuj samodzielność: Zachęcaj hipochondryka do podejmowania własnych kroków w kierunku rozwiązania problemu, takich jak skonsultowanie się z lekarzem czy terapeutą. Wspieraj ich w poszukiwaniu rzetelnej pomocy.
  5. Dbaj o własne zdrowie psychiczne: W miarę możliwości utrzymuj równowagę między wspieraniem hipochondryka a dbaniem o swoje zdrowie psychiczne. To, byś sam/a pozostawał/a silny/a, pozwoli ci lepiej radzić sobie w trudnych sytuacjach.
  6. Oferuj wsparcie, ale z umiarem: Bądź gotów/a oferować wsparcie, ale z umiarem. Nie pozwól, aby hipochondryk uzależnił się od ciągłej pomocy, zwłaszcza gdy jego obawy są nieuzasadnione.

Pamiętaj, że postawienie granic nie oznacza braku empatii czy odrzucenia. Ważne jest, aby równoważyć wsparcie dla innych z troską o swoje własne dobrostan.

Dodaj komentarz