Na ziemiach polskich opowieści o wiedźmach i szamankach od wieków owiane były aurą tajemnicy. Czy były to kobiety parające się magią, czy raczej strażniczki prastarej wiedzy, z której czerpali mieszkańcy wsi i osad? Historia pokazuje, że odpowiedź może leżeć gdzieś pomiędzy magią a głęboko zakorzenioną mądrością ludową.
Baby Jagi: Mit czy rzeczywistość?
W kulturze słowiańskiej Baby Jagi, często przedstawiane jako złowrogie wiedźmy, były jednocześnie symbolami wiedzy tajemnej i strażniczkami duchowych ścieżek. Według mitologii zamieszkiwały lasy, z dala od ludzi, co wzmacniało ich mistyczny wizerunek. Ich chaty na kurzej stopie i zdolności magiczne przerażały, ale też fascynowały.
Jednak Baby Jagi to nie tylko postaci z bajek. W rzeczywistości mogły być uosobieniem dawnych szamanek, kobiet, które znały się na ziołach, rytuałach i uzdrawianiu. Ich tajemnicza aura wynikała często z niezrozumienia wiedzy, jaką posiadały.
Wiedźmy jako strażniczki mądrości
Słowo „wiedźma” pochodzi od „wiedzieć” – a więc oznacza kobietę, która posiada wiedzę. Wiedźmy były uzdrowicielkami, zielarkami i doradczyniami. W czasach, gdy medycyna była w powijakach, to one pomagały w chorobach, odbierały porody i przygotowywały ochronne talizmany.
Jednak ich działalność niosła też ryzyko. W epoce chrystianizacji Słowiańszczyzny ich praca była piętnowana jako herezja. Kościół widział w nich zagrożenie dla swojego monopolu duchowego, a wiedzę tajemną utożsamiał z działaniami szatana.
Szamanki – łączniczki z duchowym światem
Szamanki, podobnie jak wiedźmy, miały szczególną rolę w społecznościach przedchrześcijańskich. Uważano, że potrafią komunikować się z duchami przodków, przywoływać dobre moce i odganiać złe energie. Ich rola była kluczowa w rytuałach związanych z cyklami natury, urodzajem i ochroną przed chorobami.
Na ziemiach polskich szamanki pełniły funkcje kapłanek w lokalnych wierzeniach. Były obdarzone szacunkiem, ale też lękiem. Wielu ludzi wierzyło, że ich zdolności pozwalają wpływać na losy całej społeczności. poniżej fragment artykułu Baby-Jagi, Tomasz Wiśniewski:
„Wiedźmy czy szamanki?
Słowo wiedźma jest prawdopodobnie zapożyczone z języka ukraińskiego. W XVI–XVII w. posługiwano się też formą wiedma. Etymolodzy wyprowadzają to słowo od staroruskiego rzeczownika věd oznaczającego w XI w. wiedzę. Z tego samego prasłowiańskiego źródła věděti pochodzi też wieszczka. Podobnie znachorka bierze się od prasłowiańskiego czasownika znati, tj. znać. Przy okazji zauważmy ciekawą analogię: słowo „szaman” wywodzi się z tunguskiego saman, mającego źródło w czasowniku sa, czyli: znać, wiedzieć.
Na ile słowiańskie znachorki i znachorzy wiążą się z szamanizmem, jest kwestią od dawna dyskutowaną. Szaman leczy i dba o bydło, a podczas transu odbywa podróż w zaświaty. Andrzej Szyjewski w Religii Słowian wspominał o ukraińskich „zamiruchach” lub „zamiralnikach”, którzy, tak jak syberyjscy szamani, w transie poznawali przyszłość i sposoby uzdrawiania. Badaczki i badacze zajmujący się szamanizmem zawsze podkreślają wątek ekstazy, a według Eliadego szamanizm to właśnie „archaiczna technika ekstazy”. Ale na ten temat źródła słowiańskie milczą, chyba że w takich właśnie celach stosowano często pojawiającą się w nich maść.
Wielkopolskie czarownice wspominały o tzw. maści stosowanej do podróży lub w celach magicznych. Temat ten jest bardzo stary: występująca w Metamorfozach albo Złotym ośle Apulejusza czarownica Pamfila również posługuje się takim tajemniczym preparatem, by zamienić się w ptaka i odlecieć. Przesłuchiwana polska czarownica Anna Chałupniczka miała powiedzieć: „Maścią mnie posmarowawszy, żeśmy leciały”. To zdanie otwiera pole do fascynujących teorii. Michael J. Harner w pracy Hallucinogens and Shamanism (Halucynogeny i szamanizm) poświęcił rozdział halucynogennym specyfikom wytwarzanym przez europejskie czarownice z wilczej jagody i lulecznicy. Zdaniem autora popularny wątek latania kojarzony z wiedźmami należy wiązać z odurzającym działaniem niektórych roślin z gatunku psiankowatych. W pierwszej połowie XX w. śląski etnolog Will-Erich Peuckert próbował zrekonstruować maść z wilczych jagód, korzystając z XVII-wiecznej formuły. Razem z grupą badaczy posmarowali sobie tym preparatem czoło i pachy. W efekcie spali przez 24 godziny, intensywnie śniąc o szalonej jeździe i tańcu oraz dziwnych przygodach i orgiach. Czyż nie brzmi to znajomo?
Na sporządzonej przez Halinę Wiśniewską liście słów określających kobietę zajmującą się czarami w literaturze baroku znalazły się jeszcze określenia: diabłowa, latawica, mara, nocnica, omacnica, pałuba, praktykarka, strzyga, przypołudnica, larwa i ćma. Dodatkowo można wymienić jędzę i Babę-Jagę. Poza Wielkorusią i sąsiadującą z nią częścią Białorusi bardzo mało mówi się natomiast o złowrogiej działalności czarowników – na ogół są to właśnie postaci o nazwach często niemających męskich odpowiedników.
Również archeologia sugeruje, że czarownice nie były postaciami fantastycznymi, ale należały do społeczeństwa. Ostatnie sensacyjne odkrycie „wampirzycy” we wsi Pień pod Bydgoszczą okazuje się pod tym względem pouczające. Pozostałości ubioru, m.in. kosztowny w XVII w. czepek z jedwabiu, świadczą o tym, że kobieta pochodziła z bogatego domu. Na szyi zmarłej umiejscowiono sierp, aby zabezpieczyć się na wypadek jej pośmiertnej aktywności. Z nieznanego powodu przypisano jej wyjątkowe moce, dzięki którym miała wstać z grobu. Tego rodzaju pochówków odnajdujemy w Polsce bardzo dużo. Na średniowiecznym cmentarzu w Byczynie w powiecie kluczborskim, gdzie odkryto wyjątkowo wiele podobnych znalezisk, zamiast sierpa stosowano np. kamienie do przygniatania zwłok. Nawet w moim rodzinnym Strzelnie znaleziono odseparowany grób młodej kobiety zmarłej w XIV w., której mostek przebito osikowym kołkiem.
Postrzał czarownicy
Nasi przodkowie od dawien dawna odczuwali strach przed czarownicami. Popularne dzieło medyczne Marcina Siennika Lekarstwa doświadczone z 1564 r. zawiera cały rozdział poświęcony ochronie przed czarami i leczeniu ich domniemanych skutków. Powszechność podobnych treści w dziełach medycznych i rolniczych omawiających magiczne zagrożenia, które czyhają na bydło i plony, pozwala się domyślać skali zjawiska. Równie bogatego materiału dostarczają raporty etnograficzne. Zgodnie z medycyną ludową choroba może być rezultatem zarówno nieświadomie rzuconego przez kogoś uroku, jak i ataku demonicznego lub magicznego. W wielu językach słowiańskich na określenie rozmaitych dolegliwości używa się wariantów słów „postrzał” i „strzała”. Idea, która się za tym kryje, to „postrzał czarownicy” powodujący m.in. guzy na ciele.
Czarownice najbardziej ponoć szkodzą w noc Bożego Narodzenia i noc świętojańską. W Polsce i na Rusi wierzono, że wiedźma kradnie wtedy mleko przez cedzidło, więc żeby temu zapobiec, gotowano ten przyrząd przez całą noc. Miało to magicznie oddziaływać na ciało czarownicy, która podczas gotowania wiła się z bólu. By wzmocnić efekt, nabijano cedzidło szpilkami. Zakładano, że pierwsza kobieta, która po takiej nocy wejdzie do domu, to czarownica niemogąca znieść zadawanego jej cierpienia. Zapewne spotykała ją potem odpowiednia kara…
Zaćmienia Słońca i Księżyca również interpretowano jako przejaw magicznej działalności czarownic. Być może prowadziła do tego ciekawa asocjacja. Księżyc kojarzono bowiem z bydłem i wierzono, że czarownice sprowadzają go na ziemię i… doją. Sądzili tak Bułgarzy i częściowo Słoweńcy. „Księżycowe mleko” miało ponoć silne właściwości magiczne. Czarownice oddziaływały ponadto na inne ciała niebieskie. Wiedźmy ukraińskie i bułgarskie porywały gwiazdę danego człowieka, ściągały ją z nieba i gasiły w studni, w ten niecny sposób go zabijając.
Wierzono też, że czarownice atakują niemowlęta. Baranowski słyszał w okolicach Nowego Miasta nad Pilicą o niepokojącym przypadku pewnej położnej. Dzieci, którym pomogła przyjść na świat, po kilku latach „schły” i umierały. Jak się okazało, kobieta wykradała ponoć pępowiny niemowląt, a następnie paliła je z ziołami w ognisku, co tłumaczyło fatalny los malców. Istniał zwyczaj kładzenia dziegciu w okolicach głowy noworodka, co miało uchronić przed atakiem czarownicy.
Szeroko rozpowszechnionym nie tylko wśród Słowian sposobem walki z wiedźmami było umieszczanie przy drzwiach kłujących roślin – głównie cierni, głogu, tarniny i gałązek dzikiej róży – aby kradnąca mleko czarownica się skaleczyła. W tym samym celu wykorzystywano pokrzywy, z których wito wieńce i nakładano je krowom na głowy. Otaczano też lepszą opieką szczeniaki z pierwszego miotu, bo po dorośnięciu miały być one szczególnie niebezpieczne dla czarownic. Do ochrony przed urokami używano również zwykłej broni, najlepiej żelaznej, albo chociaż zębów od brony. Chłopi wielkoruscy leczyli chorych, wkładając im pod łóżka noże i kosy. W magii ochronnej rzadziej stosowano pazury, rogi, kły lub czaszki zwierząt. Oczywiście bardzo skuteczny był ogień, który nie tylko odstraszał demony i wiedźmy, lecz także je niszczył.
Znaczenie magiczne części roślin nie jest dziś do końca jasne. Moszyński wymieniał głównie bylicę i łopian oraz lipę i bez, a także klon, piołun, rumianek czy miętę. Rośliny te wkładano w okna i drzwi, a także wypełniano nimi szczeliny dachu i obór, zwykle w przeddzień św. Jana. Do ochrony wykorzystywano ponadto ekskrementy zwierzęce, zawinięte i noszone na szyi. W Macedonii i Polsce używano m.in. kału ludzkiego, który miał odpędzać złe moce. Najprostszym środkiem przeciwdziałającym czarom był jednak hałas – uderzanie w metalowe przedmioty, kołatanie, dzwonienie, krzyk i pisk. W noc Bożego Narodzenia Słowianie południowi odstraszali wiedźmy np. za pomocą strzelania z batów.
Ropuchy i ptaki
Według Słowian wiedźmy zmieniały postać podczas snu. Najczęściej wierzono, że przeobrażają się w ćmy, co tłumaczy powszechną niechęć do tego stworzenia. To utożsamienie było na tyle silne, że w niektórych językach słowiańskich– polskim, słowackim, łużyckim czy bułgarskim – istniały te same słowa na określenie czarownice i ćmy bądź motyla.
Kolejnym zwierzęciem związanym z czarownicami była ropucha – to wariant najpopularniejszy u nas i u Słowian wschodnich. W południowej Polsce istniało przekonanie, że żaby i jaszczurki to dusze zmarłych, dlatego na widok tych zwierząt odmawiano Wieczne odpoczywanie. Badania terenowe prowadzone w latach 80. XX w. przez członków Pracowni Polskiego Atlasu Etnograficznego wykazały, że wiara w czarownice, które pod postacią żaby lub ropuchy wykradają mleko, jest wciąż bardzo silna w środkowej i południowej Polsce. Słowianie wschodni kojarzyli ponadto wiedźmy z czarnymi kotami. Wspomnijmy przy okazji, że opisane w Nowych Atenach ks. Chmielowskiego czarownice same potrafią „produkować” przykładowo „glisty, robaki, muchy, komary”. Oczywiście za podobne powiązania ze światem czarownic zwierzęta musiały zapłacić wysoką cenę. W szczególnych okresach, np. w wigilię św. Jana, te znajdujące się w okolicy chat, obór czy ognisk kaleczono, przypalano albo palono. Moszyński wspomina o rytualnym wypędzeniu demona pomoru przez kobiety na Rusi, które zabiły wszystkie napotkane na drodze stworzenia, zakładając, że to przeistoczone wiedźmy. Jeśli w nocy ćma została zabita bądź poparzona, a nazajutrz spotkano zranioną albo poparzoną kobietę, to wniosek mógł być tylko jeden.
Słowianie wierzyli, że czarownice pod postacią ptaków czy owadów wysysają krew ze śpiących ludzi lub ich życiową energię. Zdaniem zachodniosyberyjskich Wielkorusów wiedźma, przyjmując kształt ptaka, wydobywa z ciężarnych kobiet i samic płód, a następnie go zjada. Z kolei według Słowian południowych czarownice pożerają serce lub wątrobę.
Do praktyk przypisywanych wiedźmom należy też manipulowanie śladami. Otóż czarownica zbiera ślady ludzkie czy zwierzęce, wycinając je z ziemi po to, by zaszkodzić krowom oraz ich mleku. Oskarżono o to m.in. jedną z kobiet w Polsce pod koniec XVII w. Podobne ślady można było również spalać, co miało prowadzić do śmierci tych, którzy je zostawili.
Wspominałem już o kradzieży albo psuciu mleka. W latach 60. XX w. sąsiadka przyszła do mojej prababki z pretensją, że czarami zesłała chorobę na jej krowę. To częsty wątek przewijający się w badaniach atlasowych, które prowadzono w latach 80. wśród osób starszych zamieszkujących tereny wiejskie (poza tym wykazano, że czarownica zawsze wyróżnia się wyglądem i nietypowym zachowaniem w kwestiach religijnych lub gospodarczych).
Całkiem niedawno, bo w 2006 r., inspektorzy sanepidu odwiedzili gospodarstwo 67-letniej Teresy Michniewicz. Po kilku dniach jej krowa o imieniu Zuzanna zmarła. Kobieta zgłosiła sprawę do prokuratury, twierdząc, że to „doktory rzuciły urok”. Prokuratura Rejonowa w Augustowie badała sprawę. Zaangażowany weterynarz po sekcji zwłok Zuzanny powiedział, że zwierzę miało chorą wątrobę, co stało się przyczyną zgonu. Dla Teresy Michniewicz nie okazało się to jednak żadnym argumentem – jej zdaniem chora wątroba była właśnie rezultatem czarów.
Słynną wiedźmą jest oczywiście Baba-Jaga – szpetna stara kobieta, zabijająca dzieci i mieszkająca w lesie, w chatce na kurzej nóżce. W jej wizerunku dopatrywano się dawnego bóstwa, które wraz z chrystianizacją zostało strawestowane i ośmieszone. To jednak niekoniecznie prawda. Ta postać mogła istnieć już w czasach przedchrześcijańskich, a to, że zabijała małoletnich, przypuszczalnie wskazywało na jej związki z rytuałami inicjacyjnymi, podczas których dzieci umierały symbolicznie, by narodzić się do nowego życia jako osoby dorosłe.” (źródło: Baby-Jagi)
Magia czy wiedza tajemna?
Dla dawnych społeczności to, co dziś nazywamy „magią,” było częścią codziennego życia. Znajomość ziół, księżycowych rytuałów i przekazywanych ustnie zaklęć była niczym innym jak wiedzą opartą na doświadczeniu i obserwacji natury.
Współczesne badania etnograficzne sugerują, że wiele z tego, co kiedyś uważano za „czary,” miało solidne podstawy naukowe. Zioła stosowane przez wiedźmy często miały właściwości lecznicze, a rytuały opierały się na psychologii i sile sugestii.
Prześladowania i dziedzictwo
Okres polowań na czarownice, choć mniej intensywny niż na Zachodzie, również odcisnął swoje piętno na ziemiach polskich. Kobiety oskarżane o czary były torturowane i skazywane na śmierć. Często były to zielarki, uzdrowicielki lub samotne kobiety, które wzbudzały lęk swoim niezależnym stylem życia.
Jednak mimo prześladowań, ich dziedzictwo przetrwało. Współczesna kultura coraz częściej zwraca się ku ich mądrości, odradzając tradycje zielarskie i rytualne jako część lokalnej tożsamości.
Współczesna interpretacja: Powrót do korzeni
Dziś wiedźmy i szamanki stają się symbolem siły, niezależności i harmonii z naturą. Współczesne ruchy duchowe czerpią inspirację z ich praktyk, odnajdując w nich nie tylko mistyczną aurę, ale też konkretne, praktyczne wskazówki dotyczące życia w zgodzie z cyklami natury.
Na koniec
Wiedźmy i szamanki w Polsce to fascynujący przykład łączenia magii i wiedzy tajemnej z codziennym życiem dawnych społeczności. To one były strażniczkami zdrowia, opiekunkami dusz i pośredniczkami między człowiekiem a światem duchowym. Warto spojrzeć na ich historię nie tylko przez pryzmat mitów, ale także jako na świadectwo ludzkiej mądrości i potrzeby harmonii z otaczającym światem.